Hornets (22-25) @ Blazers (22-26) 91:109
Wizyta Hornets w Moda Center zapięła klamrę odwiedzin ubiegłorocznych podstawowych graczy Trailblazers na swoim dawnym parkiecie. O ile Aldridge wzbudził mieszane reakcje, Matthews zdecydowanie pozytywne, o tyle Batum raczej został przyjęty obojętnie. Zresztą sam Nicolas nie zagrał tym razem dobrego meczu (w przeciwieństwie do pojedynku w Charlotte) – dorobek 3 (słownie: trzech) punktów mówi sam za siebie. Chyba trochę żałuje że zmienił otoczenie.
Pierwsza połowa piątkowego meczu
była bardzo wyrównana. Obie drużyny zmieniały się wielokrotnie na prowadzeniu i
żadnej nie udało się wypracować większej przewagi. Gra Blazers oparta była na
bardzo zbilansowanym ataku: punkty zdobywali prawie wszyscy obecni na
parkiecie, i nawet lekko sfrustrowany wizją wolnego weekendu w połowie lutego -
Damian Lillard (będzie czas na muzyczne hobby), tylko momentami brał ciężar gry
na własne barki.
Losy meczu rozstrzygnęły się w
połowie trzeciej kwarty, gdy mocno energetyczny w ten wieczór rezerwowy Crabbe
rzucając 6 punktów z rzędu i wyprowadzając gospodarzy na ponad 10 punktowe
prowadzenie, odebrał gościom ochotę do walki.
Jedyny moment dekoncentracji
przydarzył się gospodarzom w połowie czwartej kwarty, gdy z 20 punktów przewagi
udało się Hornets odrobić 11. Jedyną negatywną konsekwencją tego słabszego
momentu Blazers był jednak tylko brak dwóch minut gry w końcówce Kamana.
Blazers zagrali dojrzały mecz,
pokazując że nawet z całkiem solidnym przeciwnikiem ze Wschodu potrafią wygrać
bez większego wysiłku. Siłą naszych ulubieńców staje się bardzo zbilansowany
atak. Już nie tylko na Lillardzie oparte jest powodzenie i wygrana. Po raz
kolejny ogromne wsparcie dał Crabbe rzucając 20 punktów, McCollum (pomimo
początkowej nieskuteczności) dołożył 17, tyle samo co bardzo aktywny Aminu. 22
punkty lidera więc tylko uzupełniły dorobek Blazers. „Wysocy” po zatrzymaniu
Cousinsa „odpoczywali” rzutowo, ale bardzo aktywni byli na desce – Blazers zebrali
51 piłek.
Po zwycięstwie nad Hornets, Blazers
umocnili się na ósmej pozycji w tabeli Konferencji Zachodniej. W perspektywie
niedzielny mecz z Timberwolves, z którymi tak dobrze szło w dwóch meczach
wyjazdowych.
pierwsza myśl po tym meczu, ze mieliśmy bardziej zbilansowaną ofensywę, no i proszę, nie tylko ja tak pomyślałem.
OdpowiedzUsuńPs No jak startujemy z hypem na Noah, czy jeszcze czekamy?;)
Wchodzimy powoli w bloki ;) Jeszcze parę takich spotkań, to przestanę odwiedzać tankathon.com i zacznę trzymać kciuki za pościg za Rockets.
Usuń