Blazers (18-24) @ Nets (11-29) 116-104
Po dwóch efektownych wygranych w Moda Center, Blazers wyjechali na „miniserię” (bo tylko trzy mecze) wyjazdową, na wschodnie wybrzeże. Rywalami zespoły z dołu tabeli.
Na początek rywalizacja z Brooklyn Nets - o problemach
których już napisano wiele.
Okazało się jednak, że nie był to „spacerek” dla drużyny z
Portland. Od początku uwidoczniła się zdecydowana przewaga pod koszem
gospodarzy. Po 8 punktach Lopeza, już w 5 minucie, Nets objęli - jak się
później okazało najwyższe w tym meczu - prowadzenie 12:4. Grający „w kratkę”
Plumlee tym razem nie miał najlepszego dnia i dopiero pojawienie się na
parkiecie duetu Davis-Leonard (a może bardziej „po prawdzie” zejście Lopeza)
wyrównało siły.
Siłę ofensywną Blazers zwiększyło również wejście ponownie
skutecznego Crabbe’a. Rezerwowi gospodarzy już nie przedstawiali takiej siły
jak „starterzy” i w drugiej kwarcie goście objęli ponad 10 punktowe
prowadzenie: 41:29.
Nets ratowali się powrotem Lopeza, który już na początku
drugiej połowy miał na koncie 22 punkty. Ale Blazers utrzymywali bezpieczne
prowadzenie do momentu wystrzału trójkowego „siatek”: w trakcie trzech minut
najpierw Ellington trafił dwa rzuty zza linii, a następnie Johnson trafił
trzykrotnie. Prowadzenie gospodarzom dał niejaki Thomas Robinson, który nawet
nauczył się rzucać osobiste i wykańczał akcję 2+1.
Naprawdę groźnie dla Blazers zrobiło się na początku
ostatniej kwarty, gdy kilka złych decyzji McColluma i rozważna gra rywala spowodowała,
że zrobiło się 92:86 na niecałę dziewięć minut przed końcem. Kamery pokazały,
że zdenerwowany Lillard aż nie mógł usiedzieć na ławce rezerwowych.
Wejście podirytowanego przebiegiem meczu lidera Blazers
odmieniło losy meczu. W kilka minut zespół prowadzony przez Damiana odjechał
rywalom w stosunku 19:2, a i tak to najniższy wymiar „kary”: bo Lillard
nadepnął linię przy rzucie praktycznie za trzy punkty, nie trafił trzeciego
osobistego, a po jego asyście Crabbe spudłował spod kosza (ciekawostka meczu:
nie odnotowałem pudła Harklessa spod kosza – widocznie musiałem trochę przespać
…). W każdym razie w trakcie 4 minut zrobiło się 94:105 i mądra gra do końca
dała Blazers już 18 zwycięstwo w sezonie.
Już za kilka godzin Blazers wystąpią na parkiecie w Philadelphii.
Wcale nie byłbym pewny zwycięstwa.
ptb
To może nie najlepszy moment po tym meczu, ale tak mnie dzisiaj naszło pytanie. Czy Allen Crabbe jest gorszy niż Wesley Matthews?
OdpowiedzUsuńtak, od tego Wesa w optymalnej formie, tak
OdpowiedzUsuńBardziej myślałem o obecnym.
Usuń