16 stycznia 2016

Zirytowany Lillard


Blazers (18-24) @ Nets (11-29) 116-104

Po dwóch efektownych wygranych w Moda Center, Blazers wyjechali na „miniserię” (bo tylko trzy mecze) wyjazdową, na wschodnie wybrzeże. Rywalami zespoły z dołu tabeli.
Na początek rywalizacja z Brooklyn Nets - o problemach których już napisano wiele.
Okazało się jednak, że nie był to „spacerek” dla drużyny z Portland. Od początku uwidoczniła się zdecydowana przewaga pod koszem gospodarzy. Po 8 punktach Lopeza, już w 5 minucie, Nets objęli - jak się później okazało najwyższe w tym meczu - prowadzenie 12:4. Grający „w kratkę” Plumlee tym razem nie miał najlepszego dnia i dopiero pojawienie się na parkiecie duetu Davis-Leonard (a może bardziej „po prawdzie” zejście Lopeza) wyrównało siły.
Siłę ofensywną Blazers zwiększyło również wejście ponownie skutecznego Crabbe’a. Rezerwowi gospodarzy już nie przedstawiali takiej siły jak „starterzy” i w drugiej kwarcie goście objęli ponad 10 punktowe prowadzenie: 41:29.
Nets ratowali się powrotem Lopeza, który już na początku drugiej połowy miał na koncie 22 punkty. Ale Blazers utrzymywali bezpieczne prowadzenie do momentu wystrzału trójkowego „siatek”: w trakcie trzech minut najpierw Ellington trafił dwa rzuty zza linii, a następnie Johnson trafił trzykrotnie. Prowadzenie gospodarzom dał niejaki Thomas Robinson, który nawet nauczył się rzucać osobiste i wykańczał akcję 2+1.
Naprawdę groźnie dla Blazers zrobiło się na początku ostatniej kwarty, gdy kilka złych decyzji McColluma i rozważna gra rywala spowodowała, że zrobiło się 92:86 na niecałę dziewięć minut przed końcem. Kamery pokazały, że zdenerwowany Lillard aż nie mógł usiedzieć na ławce rezerwowych.
Wejście podirytowanego przebiegiem meczu lidera Blazers odmieniło losy meczu. W kilka minut zespół prowadzony przez Damiana odjechał rywalom w stosunku 19:2, a i tak to najniższy wymiar „kary”: bo Lillard nadepnął linię przy rzucie praktycznie za trzy punkty, nie trafił trzeciego osobistego, a po jego asyście Crabbe spudłował spod kosza (ciekawostka meczu: nie odnotowałem pudła Harklessa spod kosza – widocznie musiałem trochę przespać …). W każdym razie w trakcie 4 minut zrobiło się 94:105 i mądra gra do końca dała Blazers już 18 zwycięstwo w sezonie.
Już za kilka godzin Blazers wystąpią na parkiecie w Philadelphii. Wcale nie byłbym pewny zwycięstwa.

ptb

3 komentarze:

  1. Behemot19:29

    To może nie najlepszy moment po tym meczu, ale tak mnie dzisiaj naszło pytanie. Czy Allen Crabbe jest gorszy niż Wesley Matthews?

    OdpowiedzUsuń
  2. pdxpl21:19

    tak, od tego Wesa w optymalnej formie, tak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot23:02

      Bardziej myślałem o obecnym.

      Usuń