22 lutego 2016

Dreszczowiec po euforii



Jazz (27-28) @ Blazers (29-27) 111-115
Jeżeli ktokolwiek po rozgromieniu mistrzów i lidera NBA myślał, że teraz wszyscy rywale będą klękać przed Moda Center i błagać o jak najmniejszy wymiar kary, to musiał zweryfikować swoją opinię już po pierwszej kwarcie meczu z Utah Jazz.

Solidnie grająca i wykorzystujące podkoszowe luki Blazers, drużyna Jazz w trakcie 7 minut pierwszej kwarty rzuciła kolejne 15 punktów osiągając przewagę, której broniła zaciekle przez cały mecz. Podkoszową demolkę, jaką zgotowali gospodarzom Jazzmani, próbował przerwać w drugiej kwarcie Ed Davis, rzucając (zapewne po raz pierwszy w swojej zawodowej karierze) 8 punktów z rzędu. Swoją obecność i przydatność zasygnalizował również Moe Harkless, a pod koniec pierwszej połowy inicjatywę przejął McCollum. Pozwoliło to zmniejszyć prowadzenie Utah do 5 punktów przed przerwą.
Na drugą połowę znów jednak wyszli zdeterminowani Jazz, błyskawicznie zwiększając przewagę do 13 punktów. To było za dużo na nerwy niewidocznego do tej pory Damiana Lillarda. Postanowił on odpalić swoją broń już wówczas. Cztery celne rzuty za trzy punkty w trakcie 91 sekund to motyw, na który chyba nikogo innego w NBA nie stać. Ale nawet LILARD TIME nie zagłuszył jeszcze jazzu. Przed ostatnią fazą goście wciąż prowadzili.
Czwarta kwarta to już prawdziwa wojna. Niezwykle przydatny okazuje się Moe Harkless. Aż wstyd się przyznać, że można było do niego mieć jeszcze kilka tygodni temu pretensje o jakieś "pudła" spod kosza. W połowie ostatniej kwarty wyprowadza on Blazers na prowadzenie i od tego czasu następuje prawdziwe wahanie nastrojów: a to Blazers, a to Jazz, a najczęściej remis. Swoje „trzy grosze” do podgrzania atmosfery dokładają jeszcze sędziowie. Lillard swój czas „odhaczył” kwartę wcześniej, więc mógł sobie pozwolić tylko na taki mały, nazwijmy to „lillardzik time” sprowadzający się do dwóch udanych, i kluczowych dla wyniku meczu, akcji w ostatnich 40 sekundach meczu. Jeszcze bohaterska walka Plumlee o posiadanie i stalowe nerwy McColluma przy osobistych (dzięki temu przegania on Lillarda w zdobyczy punktowej).
Siódme miejsce zachowane, bliżej do szóstego Dallas niż do dziewiątego Utah. Teraz jeszcze dwa mecze w Moda Center przed wyprawą na wschodnie wybrzeże.

ptb

9 komentarzy:

  1. 5:1, dzieje się

    OdpowiedzUsuń
  2. Myslalem ze bylem większym optymistą, no ale cóż :)

    W lutym 7-3 dla nas spokojnie :)

    Wygrywamy na luziku z Indianą, póżniej z Houston po twardym boju i przegrywamy z Memphis

    Rewanz z Houston zwyciestwo, pózniej jednym punktem pokonujemy GSW i z rozpedu kolejne trzy mecze zmiatamy rywali z parkietu

    Aby zbyt pieknie nie bylo przegrywamy w Chicago i Indianie. No moze jeden z tych spotkan urwiemy to byloby 8-2 :)

    Ktoś mnie przebije? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Behemot11:34

    Memphis bez Gasola, Lee i Greena powinni zwolnić. Gonimy ich po szóste miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sosna198213:10

    Warto zdobyć szósty SEED. Oklachoma jest zdecydowanie słabszym teamem niż GSW czy SAS. Obawiam się, że ich LAC prześcigną.

    OdpowiedzUsuń
  5. stork18:33

    I kolejny mecz potwierdza to, że bez Leonarda potrafimy grać. Może i ma rzut za 3, ale w sumie nic poza tym, za to Moe pięknie się rozegrał ostatnio. Zatem cel nr 1 na lato to zatrzymanie Crabbe'a plus center.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy21:06

    Co oni wyrabiają na miłość Boską.Tankować !!! Kolejna wygrana oddala nas od Draftu.Zamiast wygrywać,powinni brać przykład z Minnesoty Timberwolves,tam zaraz wyrośnie super zespół,to nic że od 10 sezonów nie weszli do play-off,tankowanie przyniosło efekty,mają Wigginsa,Rubio,Townsa,zaraz się ponownie niemiłosiernie wzmocnią.My będziemy ponownie w play-off i co z tego wyniknie?Chłopacy powinni mieć jasny ustalony cel przed sezonem.Przegrywać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy01:18

    Tankowanie nic nie daje takim ambitnym drużynom.tracą morale czyli winning mood.Liczyłem (jako jedyny)na play-offs.Ale,że będzie tak wysoko? ;-)
    RIPCITIZEN

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy15:11

    Sprawdźcie "Coast to coast" na zkrainynba, sporo o Blazers.

    OdpowiedzUsuń
  9. pdxpl18:17

    Marc Gasol, już oficjalnie, kończy sezon. Grizzlies mają dość łatwy kalendarz, ale bez Hiszpanao, bez Lee i z gasnącym w oczach Conley'em, można atakować ich pozycję;)

    OdpowiedzUsuń