19 marca 2016

Zwycięzców się nie sądzi

Blazers (36-34) @ Pelicans (25-42) 117-112
Po zdecydowanych porażkach na parkietach najlepszych drużyn Konferencji Zachodniej (GSW, OKC, SAS), wśród fanów Blazers - przynajmniej tych polskich - ponownie rozgorzała dyskusja o sensowności udziału w tegorocznych Play-Off. Wizyta u przeciętnych - acz przed sezonem dużo częściej typowanych do czołowej ósemki od Portland - New Orleans Pelicans miała dać przynajmniej częściową odpowiedź, czy myśl o zmniejszeniu determinacji utrzymania wysokiej lokaty nie zakwitła również w obozie TrailBlazers.

Początek meczu to pełna koncentracja przekuta na stuprocentową skuteczność: Plumlee wsad, Lillard trójka, McCollum 2+1, ponownie Plumlee, McCollum za trzy, Aminu dwa osobiste, Aminu trójka, Vonley 2+1, McCollum trójka - 24 punkty w niespełna 6 minut to nawet na tak słabą obronę NOP wynik godny odnotowania. Co zrobili gospodarze po takim początku? Skorzystali z tajnej broni w postaci byłych graczy Blazers: na parkiecie pojawili się Frazier i może już słabiej pamiętany Babbitt. Jak wiadomo czym bardziej niedoceniany w Portland gracz, tym większa kariera po transferze (przykład Bartona jest tutaj najlepszy) w nowej drużynie. Przewaga stopniała, ale głównie dzięki skuteczności Andersona.
Druga kwarta to "one Henderson show" - szybkie 14 punktów i przewaga sięgnęła 20 punktów. Nawet siedzący na ławce Damian Lillard nagrodził grę kolegów eleganckimi brawami.
Od tego momentu goście kontrolowali sytuację utrzymując kilkunastopunktową przewagę. Nic nie zapowiadało końcowych emocji.
Na 8 minut przed końcem przypomniał o sobie trójką Frazier zmniejszając przewagę do jednocyfrowej, a chwilę później doszło do zamachu na życie Lillarda ze strony Perkinsa. Co prawda "zamachowiec" wyleciał z parkietu, zdołał uciec przed wściekłością Plumlee, ale całe zdarzenie rozregulowało maszynę Terrego Stottsa. Po dwóch rzutach 3-punktowych Holiday'a Pelicany wyszły na prowadzenie na 3 minuty przed końcem. Wizja frajerskiej porażki zajrzała w oczy fanom Blazers, za wyjątkiem tych którzy zaczęli ponownie śnić o liście ewentualnych wzmocnień z draftu. Ale po raz kolejny w tym sezonie Lillard i spółka pokazali że celem rywalizacji sportowej powinny być zwycięstwa. 
Mecz rozstrzygnął się w ostatniej minucie, którą zapoczątkował trafiony rzut za trzy McColluma. Później zlitował się nad swoją jeszcze niedawną drużyna Frazier, a Lillard skutecznie wyegzekwował cztery rzuty osobiste.  Pożegnalna trójka Holiday'a (30 punktów w tym meczu) na 5 sekund przed końcem nie mogła już nic zmienić.
Już jutro, w niedzielny wieczór niezwykle istotny pojedynek z Dallas. Któż przed sezonem spodziewał się, że pod koniec marca będziemy z ekipą Matthewsa walczyć o jak najlepsze miejsce przed Play-Off?

12 komentarzy:

  1. Blazers nie tankują!

    OdpowiedzUsuń
  2. Behemot08:45

    Złapałem się dzisiaj oglądając SAS-GSW, że bardzo kibicuję Aldridgowi żeby zdobył pierścień w tym roku. Sam się zdziwiłem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. pdxpl09:23

    HOU przegrali, Jazz przegrali, tylko LAC nie dali rady Z-BO, ale jest dobrze, wszystko układa się o naszej myśli. Dzisiaj w Dallas trzeba to wygrać, choćby Kaman miał zagrać 30 minut

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednak szkoda ze nie tankuja bo moze bilety bylyby tansze. A tak szlagier z 76 to ostry wydatek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl11:52

      z wypłaty z kuponu sobie odbijesz;)

      Usuń
  5. Anonimowy23:41

    Zaskocze wszystkich jak napisze, ze nie wygralismy przez Damiana?
    Jego nieprzemyslane selekcje rzutowe.

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze czyżby Lillard właśnie teraz rozpoczął tankowanie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy23:49

    nie zaskoczysz. spartolil jak junior.

    poskus

    OdpowiedzUsuń
  8. Behemot23:52

    Rany, mając remis, czas i 13 sekund do końca trzeba rozegrać coś dużo lepszego niż kontestowana trójka. Obrona naszych guardów w tym meczu kryminalna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zla decyzja trenera o sposobie rozegranua ostatniej akcji. Mozna bylo penetrowac strefe podkoszowa po zaslonie i liczyc na faul, zagrac pickandrolla z Plumlee, wyprowadzic CJ albo Crabbea po zaslonie na wolna pozycje. Zamiast tego postanowilismy zaistniec w mediach buzzer beaterem.No i zemscilo sie to w dogrywce. Nie mozna tak frac ostatniego posiadania na zwyciestwo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda,ale momenty były...
    faktycznie-ten mecz przegraliśmy nie wykorzystując .13 w Q4

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwaga podaje klasyfikacje koncowa abysmy sie nie denerwowali

    5. Memphis 43-39
    6. Blazers 43-39
    7. Utah 41-41
    8. Houston 41-41 (lub odwrotnie)
    9. Dallas 40-42

    OdpowiedzUsuń