TrailBlazers pojechali do Memphis po zwycięstwo, pokrzepieni sukcesem w Teksasie. Można było wyczekiwać popisów Damiana, czekać na przebudzenie wysokich, obejrzeć po raz kolejny garnitur Festusa Ezelego, a dla znudzonych zwizytować muzeum Elvisa. Fakt faktem, że pozycja Portland w konferencji nie rozpieszcza, ale też i kalendarz mają trudny. Potentaci u siebie, wyjazdy do drużyn, które przynajmniej na początku sezonu grają zawsze o zwycięstwo. Takim teamem jest też Grizzlies, dlatego mecz do łatwych nie należał. Najważniejsze jednak, że McCollum zapewnił nam zwycięstwo.
Początek to skuteczny kończący jak mężczyzna posiadania McCollum, po koźle trafiał pull-upy. Swoje dorzucił Damian, choć zdziwienie budziły coraz dalsze od linii próby rzutu za trzy. Czyżby Lillard testował skuteczność akcji czteropunktowych polegających na rzutach z połowy boiska? Mecz był wyrównany, bo zbiórki i dobitki na naszej tablicy, bo Vince i Z-Bo z ławki. Po wejściu rezerw powinniśmy prowadzić kilkunastoma punktami, tak pudłowali gospodarze. Jednak mieliśmy wtedy z tyłu line up McCollum- Crabbe- Turner, który jest line-upem śmiechu, tak chaotycznie to wygląda. Jak Lillard siedzi na ławce, czemu nie wpuścić chociaż na te kilka minut Napiera? Grają miliony dolarów, prawda? Tak, to jest biznes, grają.
A zatem, mecz wyrównany, bo Gasol, bo Randolph, bo zbiórki i dobitki na naszej tablicy, bo Davis przegrywający deskę i faulujący, bo Aminu pudłujący sam na sam z obręczą. Blazers starali się grać swój motion-offense, dużo podań z rączki do rączki, rozrzucenie na słabą stronę do skrzydłowego na rogu, ścięcie pod kosz, ale... Aminu to nie jest strzelec, Crabbe gra słaby sezon, a Evan "Turnover" Turner powinien zapaść się pod ziemię. Żeby chociaż wysocy trzymali zbiórkę... Nawet Lillard nie błyszczał. Słabe to było generalnie widowisko i mierna reklama obu drużyn w canalu plusie dla polskiej widowni. Widać, że Blazers po pierwsze potrzebują mięso pod koszem żeby zbierało, zastawiało i zabierało przestrzeń, a po drugie jakości rozegrania gdy Lillard odpoczywa. Te dwie zagadki Stotts i management muszą rozwiązać, przynajmniej przed trade-deadline w lutym. Pierwszą nudną połowę kończy buzzer beater Conleya. 47-51 do przerwy.
III kwarta jest nazywana kwartą trenerów. No to czekamy co pokaże 2 trener rankingu poprzedniego sezonu. Pierwsze minuty i już jest 10 punktowa przewaga dla Memphis. Czyli nihil novi, Blazers zazwyczaj zawalają tę część spotkania. Ponad połowa meczu a ja patrzę na staty naszego centra - 2 pkt i 4 zbiórki. No szał... Potem jednak Plumlee popisuje się przechwytem i wsadem, część strat odrobiona. Choć dalej mecz taki bez werwy, bez emocji, kolejny nudny dzień w pracy. Nawet Elvis "wiecznie żywy" nie pojawił się dziś na trybunach, czyli = tak jak w polskim filmie. Dzięki skutecznej egzekucji wolnych odrabiamy straty przed ostatnią częścią.
Początek ucieszył bo Blazers wykazali się dobrym transition offence, w czym wydatnie pomogła pudłująca ławka gości. Z-Bo odrobił straty, ale zaraz rozstrzelał się CJ, wyciągając spod pachy karabin automatyczny. W końcu mamy emocje, McCollum jest hot, ciągnie gości na kilka punktów przewagi. Ma zielone światło od trenera, bo kończy nawet gdy na parkiet wraca lider O. Blazers mają w crunch time szanse wyjść nawet na 8 punktów, ale w kontrze Harkless zamiast kończyć jak waść wstydu oszczędź, wyrzuca piłę w trybuny. Końcówkę Blazers grają długie posiadania, co niestety kończy się niedobrymi decyzjami rzutowymi pod presją czasu. Plumlee niepotrzebnie kozłuje piłkę kilka sekund i nie mamy szans oddać rzutu, potem rzuca niestety Aminu. Na szczęście sprzyja nam ofensywa Grizzlies. Niedźwiedzie po prostu nie trafiają swoich rzutów i w bólach ale jednak udaje się dociągnąć przewagę do końca.
McCollum był gorący - rekord 37 punktów i przyćmił nawet Lillarda, który chyba zmęczony, a może doskwierał mu ból w nodze? dziś nie trafiał. Dobrze grał Harkless, słabo Aminu, a ławka dzisiaj się skompromitowała - całe 11 punktów. Uff... może czas na Napiera, Laymana i Connaughtona. Co się dzieje z Turnerem? Zaryzykuję twierdzenie, że lepiej by szło Trailblazers bez niego w tym rezerwowym line-upie. Czas pokaże. Może powinien zamiast Aminu albo Harklessa startować? To też nie jest zły pomysł, wychodziłby w obronie na najlepszego atakującego gości na poz. od 1 do 3 i byłby odciążony od (usiłowania nieudolnego) rozgrywania bo z piłką hasałby Lillard.
Dziś Portland zagrali na dobrej skuteczności za 3 (42) procent, w czym brylował McCollum (6 trójek). Skuteczne wymuszanie i egzekwowanie wolnych w III kwarcie dało nadzieję na dobry wynik, a przewaga zbudowana pod nieobecność na parkiecie ich gwiazd Conleya i Gasola została utrzymana nie tylko dzięki CJ-owi, ale też dzięki nieskutecznym rzutom Memphis (dziękujemy, panie prawie PTB Parsons). Teraz trochę oddechu i wracamy do domu, żeby zemścić się na Suns.
Go Blazers!
"...nie mamy szans oddać rzutu, potem rzuca niestety Aminu"
OdpowiedzUsuńTo podsumowuje najgorszego zawodnika meczu po naszej stronie.
Może Stotts sie ogarnie i zabroni mu kozłować? Jestem za tym aby za Aminu wychodził w S5 Turner. Harkless bardzo fajnie...że go mamy za czapke gruszek.
Karol PTB
Evan Nicniemogący :) Evan Strachliwy :) Evan Przerażony I ...Evan jest na tą chwile całkowicie do dupy .... :)
OdpowiedzUsuńLilard z dwiema kontuzjami. Palec i kostka. Podobno obie niegrozne
OdpowiedzUsuńOby, bo b2b Suns-LAC zapowiada się ostro
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony moze to i dobrze? Jak nie teraz, to kiedy przetestujemy warianty bez Lillarda. Moze sie zdarzyc, ze cos mu sie stanie.
UsuńWpuscilbym na PHX Napiera w S5. Za Aminu Turnera ( :-))) ).
Karol PTB
Turner jakby nie rozumiał systemu Stottsa "wszyscy na obwód,albo penetracja i odwrót na obwód!" to taki ciężki bostoński przypadek klepania. Moim zdaniem Napier powinien grać więcej-i będzie!
OdpowiedzUsuńCzekam na piątkę: Lillard, CJ, Turner, Harkless, Ezeli. Oczywiście wiecej Napiera. Reszta poniżej swojego poziomu
OdpowiedzUsuńMFA
No i oczywiście coraz głośniej o transferze Noela, Brooka Lopeza. Ciekawe czy nasi coś szpunca w tym kierunku:)
OdpowiedzUsuńjeszcze o ostatnim meczu, w 2 połowie naprawdę dobra robota w obronie. w ogóle wygrywamy q4 w tym sezonie. w najwazniejszych momentach dają radę:)
OdpowiedzUsuńSą fajnie zmotywowani,znają swoją wartość.Mimo prowizorki w organizacji gry,sprawiają wrażenie poukładanych mentalnie. Porażki jak na razie nie robią większego wrażenia.Nie mogę się doczekać "przybycia" Ezeliego i rozkładu minut wśród wysokich..
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno ale... tym razem po stronie Stottsa. Turner był bardzo skuteczny w high post izolacjach na niższym obrońcy. Niestety Blazers od A.D. 2015 nie grają ani izolacji ani post-up. Może czas coś przewartościować i dać odbudować się temu utalentowanemu obrońcy?
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Nie gra póki co na jego zalety.
Usuń