21 grudnia 2017

Wypadek Turnera


„Spokojnie można było to wygrać” – taki transparent powinien zawisnąć w Moda Center jako najczęściej wypowiadane sformułowanie kibica Portland TrailBlazers.

Przynajmniej w tym sezonie. Po raz kolejny Blazers powrót z całkiem udanej sesji wyjazdowej sfinalizowali porażką we własnej hali. Rywal co prawda z wyższej półki, ale z przebiegu meczu – do ogrania.

Rozpoczęło się od przetestowania, czy Evan Turner nie ucierpiał psychicznie po wypadku samochodowym. Nie tylko nie ucierpiał, ale nawet zaczął trafiać. 7/11 – dawno nie widziana u niego skuteczność. Gdyby jeszcze nie skopał ostatniej akcji, ale o tym na końcu.


Spurs dominowali w pierwszej połowie i nawet wydawał się, że mają mecz pod kontrolą. Stary znajomy LMA nękał obronę Blazers i tylko jedno jego podanie w trybuny wzbudziło radość publiczności. Cieniem samego siebie był CJ, który w pierwszej połowie nie trafił ani razu, acz gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać że piłka pechowa wypadała w kosza. Jednak jak rozumował Napoleon, żeby być generałem trzeba mieć farta. Terry Stotts generałem najwyraźniej nie jest, co udowodnił w ostatniej akcji, ale o tym na końcu.


Może to spokojne prowadzenie uspokoiło gości, bo w trzeciej kwarcie Blazers odrobili straty i nawet wyszli na prowadzenie. Świetną zmianę dał Napier, który zaczyna być alternatywą dla chimerycznej pary DL-CJ. Pod koszem ponownie królował Davis – bezcenne 6 zbiórek ofensywnych, szkoda jedynie że Ed jako jedyny w drużynie walczy na atakowanej tablicy.
„Jak nie urok, to sraczka” – gdy Blazers wydawało się znaleźli sposób na rywala kostkę skręcił Lillard. Popedałował na rowerku i wrócił na ostatnią kwartę, ale czy w pełni sił to już wątpliwe biorąc pod uwagę rozwiązanie taktyczne ostatniej akcji, ale o tym na końcu.


Blazers wciąż prowadzili, nawet 6 punktami, ale Spurs szybko ten dystans zniwelowali. Można było więc ostrzyć sobie żeby na wielki pojedynek taktyczny Stotts-Popovich w końcówce. Nadzieje w serca kibiców kibiców wlał na 15 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry LaMarcus pudłując jeden osobisty. Jedna wenta to bardzo dużo czasu jak mawiał legendarny trener polskich piłkarzy ręcznych. Ale nie dla Stottsa, który jeżeli rozpisał ostatnią akcję – to nie popisał się (po raz kolejny). Najpierw CJ wbiegł pod kosz, gdzie czekał go las rąk doświadczonych w takich sytuacjach obrońców. Cudem uratowaną piłkę pokozłował kilka sekund Turner marnując cenny czas. A na zakończenie piłkę ponownie dostał CJ do rzutu w trudnej pozycji. McCollum nie trafił w tym meczu poprzednich sześciu rzutów za linii: „prawo serii” przeważyło nad „prawem przełamania”, a Blazers przegrali kolejny mecz w końcówce. Może warto uświadomić sztab taktyczny, że za dwa trafić łatwiej niż za trzy, a jak się przegrywa punktem (Timberwolves), a nawet dwoma (Spurs) – to taka opcja też pozwala zachować szanse na zwycięstwo.


Dzień oddechu i niezwykle ważny mecz z Denver. Chwilowo bilans 16-15 ma jeszcze oprócz najbliższego rywala coraz sprawniej działająca maszynka z Oklahomy.


12 komentarzy:

  1. Anonimowy11:52

    Blazers już wystarczająco pokazali w tym sezonie. Teraz trzeba czekać na zmiany. Obstawiam, że obaj panowie Stotts i Olshey pożegnają się ze stołkami do końca sezonu. Wymiany raczej nic nie zmienią, więc trzeba się nastawiać na kolejną przebudowę. Mam tylko nadzieję, że uda się wyrwać jakieś solidne picki za Lillarda i CJa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy15:08

    "Można było więc ostrzyć sobie żeby na wielki pojedynek taktyczny Stotts-Popovich w końcówce."

    Nie, nie można sobie było strzyc zębów, bo taki pojedynek nie miałby racji. Popovich jest strategiem, a Stotts zwyklym blond wieśkiem z czerwonym nosem, którego indolencja przegrała nam już z 8 meczy w tym sezonie.

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy16:26

    Witam mam pytanie Vonleh ma kontuzje ? Jeśli nie to gratulacje dla trenera kolejny mecz przegrywamy na deskach wystawiając Aminu na 4 a Nurk sam sobie nie radzi Skoro atak nie funkcjonował to mecz się wygrywa obrona , niestety nasz trener tego nie widzi lub nie chce widzieć a nam kibicom jest po ludzku przykro ze kolejny mecz przegrywamy na własne życzenie Widać ze C.J się męczy potrzebuje chłopak resetu a po tym meczu psychika mu siadzie jeszcze bardziej a szkoda bo to świetny grajek Mimo wszystko nie zamieniał bym naszej RainBros na inną tylko trenera który nie ma kompletnie pomysłu na grę powtarzam KOMPLETNIE

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy17:48

    A co z Calebem?

    poskus

    OdpowiedzUsuń
  5. PrzemoW17:48

    Końcówka po raz kolejny tak zesrana że brak słów. Znów bez pomysłu i rozrysowanej akcji...kolejny mecz frajersko przegrany. Oby całe frajerstwo które teraz wychodzi zaprocentowało w playoff's .

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie dlaczego Swanigan nie gra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pdxpl11:43

      bo dopoki nie odnajdzie rzutu, to nie jest w niczym lepszy od Davisa. Co ma powiedziec Vonleh?

      Usuń
  7. Anonimowy12:10

    Jazz potrafili wygrać za Spurs i to bez Goberta a Spurs z Leonard i Parker. Można.

    poskus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot12:37

      FWIW, Spurs jest 1-3 z Leonardem.

      Usuń
  8. Anonimowy19:49

    Kto mi wyjaśni o co chodzi z isolation points?

    Podobno Brodaty Elf w tym wymiata.
    Rok temu byl lepszy w te klocki Damian Lillard. O co w tym chodzi?

    http://bleacherreport.com/articles/2744786-metrics-101-nbas-10-best-isolation-scorers

    Karol PTB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawid M.21:46

      No akcje 1on1. Przecież tak nas wykończył w ostatnim meczu, pamiętasz akcję jak położył Noah?
      Dawid M.

      Usuń
  9. No to mamy "prezent"pod choinke

    OdpowiedzUsuń