24 lutego 2018

Coast to coast w Salt Lake City


BLAZERS (33-26) @ JAZZ (30-29) 100:81


Jazz nie przegrali 11 meczów z rzędu, dwa tygodnie wcześniej stłukli Blazers w Rose Garden. Seria została przerwana, a Portland odegrało się za „przedallstarowe” upokorzenie. Zaskakująco pewnym krokiem ludzie Stottsa przeszli się dzisiaj po niezwyciężonym ostatnio Salt Lake City. Portland prowadziło od początku do samego końca, Jazz ani razu nie byli z przodu.

Zaczął Aminu zza łuku, potem jego tropem podążyli Rain Bros. Drużyna uchwyciła rytm, nie tracąc go przez 48 minut. Moe Harkless już w pierwszej kwarcie przeciął 4 podania Jazz i pchał kontrę z kontrą, od czasu do czasu wtórował mu Chief, na przykład wtedy, gdy wchodził w swój klasyczny drybling, tym razem skutecznie kiwając Inglesa.

Nieznaczna przewaga po 12 minutach zaczęła rosnąć, bo najpierw Napier po penetracji obsłużył Davisa, a następnie Collins jako point-center z samego szczytu tak podał McCollumowi, że w tej sytuacji trafiłby nawet Stevie Wonder. Nurkić wypędzony przez Goberta z pomalowanego oddawał te mało roztropne rzuty z 6 metra. Ale trafiał. 53:47 do przerwy

A potem jeszcze lepiej. McCollum 8 punktów w półtorej minuty. Lillard znajduje pod koszem Moe , ten wycofuje do nadciągającego od północy Nurkicia. Bośniak zaczął nawet ogrywać w low-post Goberta . Nieoczekiwanie żywotny na obwodzie Harkless kradnie kolejną piłkę, a Aminu z Lillardem „ ty do mnie, ja do ciebie”, bawią się z Jazz w kontrataku. Po niesłusznie odgwizdanym przez sędziów faulu Francuza na Bośniaku, gospodarzom puszcza śruba. Lillard punktuje Utah z linii bądź po irytująco skutecznych, dla rywala, step-backach. Portland 16 mil przed Salt Lake

Gospodarze próbują oczywiście wrócić do równowagi psychicznej i gry, ale Blazers trzymają się mocno. Collins jeszcze raz w roli point-centra, uruchamia Harklessa, który daje Edowi „do pustaka”. Christian James „ so beautiful floater” McCollum zaczyna swój taniec. Co prawda na 3 minuty przed końcem Jazz "schodzą" do 9 punktów straty, publiczność w uniesieniu wyczuwa crunch, może nawet 12. zwycięstwo, ale C.J mówi "dość". W ciągu 60 sekund  milknie całe Utah oraz parę hrabstw w Newadzie i Colorado.

Niezwykle ważne zwycięstwo, w tym miejscu sezonu, w którym  nie ma już  marginesu na potknięcia Istotne podwójnie , bo odniesione w bezdyskusyjny sposób nad bezpośrednim rywalem w walce o playoffy. Dawno niewidziana w grze Blazers dojrzałość, pewność siebie, odpornośc na ciosy przeciwnika. Rozważnie, zabójczo  skutecznie rozegrana końcówka i to po obu stronach parkietu. Pokaz siły i mądrości oregońskiej koszykówki. Imponujące, że akurat dzisiaj i z tym przeciwnikiem.

Jimmie Butler doznał kontuzji kolana, Greg Popovich czerpie już z samego dna krynicy talentów San Antonio. Denver i Nowy Orlean myślą o tym samym , co Portland. Zachód znów staje się głowną atrakcją tej ligi. Już dzisiaj spotkanie z niby łatwymi Suns. Ale to wciąż mroźny luty, idealne warunki do zaliczenia wpadki. 









4 komentarze:

  1. Masakra ta tabela

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13:03

    Stotts na plus.
    Gregory

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy17:27

    Pięknie, dostojnie i spokojnie :D Kto by się spodziewał takiego przebiegu meczu, zawsze liczę na zwycięstwo, ale styl w jakim go odnieśliśmy mnie bardzo pozytywnie zaskoczył...i te 60 sekund CJa w końcówce meczu...piękne :)

    ~Danio

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy05:32

    Dolla !!!!!!! MVP

    Gregory

    OdpowiedzUsuń