10 stycznia 2020

STOTTS DOŚĆ

BLAZERS (16-23) @ WOLVES (15-22) 102:116

Wygrana po dobrym meczu w Kanadzie okazała się tylko przerywnikiem w beznadziei sezonu 2019/2020. 

Podróż ze Wschodniego na Zachodnie wybrzeże tak wyczerpała drużynę rozkapryszonych  "gwiazdeczek", że wytrzymali jedynie pierwszą kwartę. Druga był kompromitacją w ofensywie, a trzecia w defensywie. To, że nie doszło do jeszcze większej wtopy zawdzięczamy tylko poddaniu meczu na 12 minut do końca i w miarę przyzwoitej dyspozycji trzeciego garnituru (Trent!). A może tego, że Wilki (te wycie ich publiczności sprawia, że to najbardziej irytujący, oprócz rzecz jasna Houston, rywal) postawiły w końcówce na dobrą zabawę. Dla Blazers jedyny pozytyw tego wieczoru to fakt, że Lillard nie zakończył go z połamaną ręką w momencie gdy przeciwnik całą swoją masą spadł mu na łokieć. 

Oczywiście kibic to istota naiwna i dla poprawy humoru przyjmie każdą wymówkę. Nawet taką, że zmarnowany sezon to wynik kontuzji gracza, który może i jest sympatyczny i może dobrze rokuje na przyszłość niczym kiedyś w polskich sportach zimowych Grzegorz Filipowski, ale jak do tej pory w NBA zagrał wszystkiego jeden przyzwoity mecz, a w ubiegłorocznych play-off był najmniej przydatnym graczem całej rotacji. Można sobie roić, że powrót Nurkicia i Collinsa odmieni oblicze zespołu, może jeszcze w tym sezonie. Ale wcale tak nie musi być. Styl i ustawienie z tak różnymi graczami jak Whiteside/Anthony versus Nurkić/Collins wymaga czasu i pracy. Tego pierwszego nie mamy, a na tą drugą najwyraźniej nie wszyscy mają ochotę. Lepiej po wywalczeniu absurdalnie wysokich kontraktów pojechać sobie na wakacje. 

Drużyna jest rozbita organizacyjnie, psychicznie i fizycznie. To nawet nie jest tak, że pojedyncze jej elementy zawodzą. Hassan jaki jest taki jest, każdy wiedział że to gracz specyficzny, ale gra całkiem przyzwoity sezon. Podobnie Anthony - który przeżywa drugą młodość. Ale cóż z tego jak nie ma to przełożenia na zespół. A że mogłoby mieć pokazała najlepsza w tym sezonie czwarta kwarta w Toronto. 

I jak się czyta komentarze o potencjalnych wymianach to jedynie można wyobrazić sobie reakcje ze dwa lata temu na perspektywę pierwszej piątki: Lillard, McCollum, Anthony, Bazemore, Whiteside. Oprócz powszechnej opinii, że na taki zestaw nie ma środków finansowych i trudno oczekiwać że gracze zamienią słoneczne Miami, czy wielkomiejski Nowy Jork na prowincjonalne Portland, pewnie byłyby zachwyty nad perspektywą walki o najwyższe laury z takim zestawem. Jak nie potrafi się wykorzystać optymalnie takiego potencjału to żadna Miłość nie wskrzesi ducha drużyny. Tutaj potrzeba zmiany na silną rękę, która pokaże co poniektórym miejsce w szeregu. Czas na radykalne decyzje, a nie wymówki i urojenia.

I to nie jest tak, że Terry Stotts jest temu wszystkiemu winny, szczególnie że nie zapomniane mu zostaną ubiegłoroczne play-offy, gdy z głodującym Kanterem, bezwartościowymi Aminu i Harklessem wykręcił wynik ponad stan. Jednak to on jest twarzą tego sztabu, który zmarnował sezon, a może i bezpowrotnie perspektywę na sukces w erze Blazers z Damianem Lillardem.

13 komentarzy:

  1. Skupiając się tylko na meczu , przypomnę że Hassan był chory a CJ tuż po chorobie.
    Do tego nieźle ostatnio grający Mario zszedł w 3q do szatni.
    Dzisiejszy mecz pokazuje że pomysł ograniczania minut podstawowym graczom i grania młodzieżą nie jest zły.Szczególnie chciałbym oglądać Hoarda , widać że to przytomny chłopak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Behemot07:59

    Ja tam na tankathon właśnie wylosowalem dla Blazers pierwszy numer draftu, więc proszę przestać biadolić i zwalniać trenera, który z niskim backcourtem i banda ogórków zrobił w zeszłym roku WCF.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trenera, który piątką Lillard,CJ,Baze,Melo,Whiteside dostaje 20 od Minnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz @roberuto , wynik z Minny to najlepszy dowód , że trzech z tej piątki to nie sa gracze na miarę s5. Baze, Hassan , Melo byliby świetni z ławki, no ale życie wymusiło inny scenariusz. trochę wychodzi z nas to wychowanie na polskim sporcie, gdzie zawsze pierwszą metodą poprawienia wyników było zwolnienie trenera. A że to mylna droga, świadczą tym wyniki polskich klubow własciwie niezależnie czy w koszykowce,czy w kopanej , gdzie ten patologiczny proceder był/jest jeszcze bardziej widoczny.
    Poza TOR czy MIL nie przypominam sobie, aby w ostatnich czasach zmiana trenera w NBA jakoś radykalnie wpłynęła na wyniki zespołu. Ale pewnie nie wszystko pamiętam, moze macie inne przykłady.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że patologia w polskim sporcie sięga dużo głębiej. Co do trenera, to może mam rację, może nie. Przypominam, że Minn była bez swojego najlepszego grajka. Dobrego uikendu;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie wyścig o ostatnie siodełko w playoffs. I my je wygramy. 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. @Gp Jeszcze odnośnie Twojego komenta, to WCF zrobiliśmy z Aminu, Harklesem i Kanterem. Nie mogę się zgodzić, że oni są bardziej pierwszopiątkowi niż Bazę, Melo i Hassan. Wygląda na to, że te playoffs to był pół fuks, pół gryzienie parkietu. Ani wina, ani zasługa Stottsa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot13:46

      Akurat Aminu i Harkless to sporo grzali ławę w serii z Denver.

      Usuń
    2. Mo skręcił kostkę, gdyby nie to grałby 3cie skrzypce

      Usuń
    3. Hood wygrał wtedy mecz i poszło, jak genialnie z tym Hoodem Stotts wystrzelił. A Stotts na to, że gdyby Mo nie skręcił kostki, Hood by nie wyszedł:) No trochę jednak fuks;)

      Usuń
  8. Głupio obwiniać trenera mając szpital na górze:Nurkic, Collins, Labissiere...

    OdpowiedzUsuń
  9. pdxpl14:18

    Rzecz w tym, że w tamtym sezonie jesli aminu z harklessem nie domagali , to Stotts mogł liczyć na solidnych zmiennikow teraz w wyniku plagi kontuzji takiego komfortu nie ma. Tak, dotarcie do WCF na fuksie, zycze ci takiego fuksa w zyciu. I te bzdurne teorie, o gryzieniu parkietu. Jesli nie masz talentu , to na takim poziomie jak NBA , walecznośc nic ci nie pomoże. nie pomoże tez jakas mityczna twarda ręka trenerska. W koszykowce jak prawie wszedzie liczy się rozum, kompetencje, a nie że ktoś na kogoś na krzyczy i kaze mu zapier... Jak wiadomo nie ma znaczenia , że zpaier..., wazne abys to robił z głową. Zresztą na jakiej podstawie twierdzicie , że oni sie nie starają?
    "Ani wina, ani zasluga" co nie przeszakadza ci w co drugim komentarzu sugerować wyłacznie to pierwsze;)
    Ostatni raz zachęcam do obejrzenia pierwszych meczow tego sezonu, nawet w tych przegranych wygladało to bardzo obiecująco, s5 Lillard-CJ-Hood-Collins-Hassan oraz Kent, Ant, Labissiere, Hezonja to się naprawdę broniło.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bzdurne teorie o gryzieniu parkietu?:) W sporcie trzeba zapierdalać. Jasne, że można zapierdalać z głową albo bez, ale z pięknym umysłem, bez zapierdala ja to se można wygrać mistrza w snookera;) Nie mam niestety czasu na elaborat teraz, ale w sumie nie mam też ochoty. Chętnie bym się odłączył emocjonalnie od tej drużyny, ale to już prawie 30lat kibicowania. Wkurwiają mnie baty o Minni, od gości, których Butler ograł mając w swojej drużynie stół i krzesła. Niemniej trochę jednak mam to w nosie i może masz rację, a Stotts jest super.

    OdpowiedzUsuń