6 stycznia 2015

Wygrana z Lakers

Ci wszyscy gracze, którym nie wychodzi gra w kosza, powinni przyjść do Blazers i zagrać mecz w Rose Garden. Portland lubi kreować jedno meczowych bohaterów zbierających 16 piłek w meczu albo trafiających wielki rzut za trzy z faulem małego Carlosa Boozera, będąc 7-footerem Meyeresem Leonardem na 12 punktów, 12 zbiórek i wcale nie tak soft jak o nim myśleliśmy.

Blazers zaczęli z Chrisem Kamanem w piątce zdobywając całe 0 punktów z ławki w pierwszych 12 minutach. Thomas Robinson nie przypominał gracza, z meczu przeciwko Bucks. W 13 minut rozbił jednego Ronniego Price'a za wczorajszy pół-dunk, miał 4 zbiórki, jeden punkty i legenda o Terrym Stottsie czyniącym graczy słabych lepszymi na jakiś czas mogła legnąć w gruzach. Na szczęście był Meyers Leonard, który trafił 2 z 3 celnych rzutów za trzy drużyny w pierwszej połowie oraz punkty w transition, bo pozostali gracze z ławki, byli tylko graczami z ławki.

Stotts decyzją o Kamanie starterze zepsuł chemię i duże minuty pomiędzy centrem i Stevem Blakiem. Blake miał 3 asysty tułając się pomiędzy dogrywaniem piłek do Aldridge'a na lewym bloku, a szukaniem pick-and-rolli z kimś innym niż Chris Kaman. Robinson i Leonard woleli grać albo na dystansie, albo przyglądać się temu, co z piłką zrobi Blake niż rolować do kosza. 

Blazers przegrali na tablicach z Jordanem Hillem, który zebrał 14 piłek, grał sobie w paint i rzucał z mid-range. Frontcourt Blazers oddał tym razem tylko 38 punktów w paint, korzystając na 3-13 nie penetrującego Nicka Younga, a przez pierwsze minuty meczu Kaman wyglądał w swoim revenge game (nie wiem za co, ale niech będzie) jak najlepszy wysoki na parkiecie, z LaMarcusem Aldridgem obok.

Kaman rzucił 6 z 8 punktów w pierwszych 8 minutach. Zebrał 11 piłek, zablokował 3 rzuty i mógł pójść zastrzelić zwierzę, bo do końca meczu na parkiecie tylko przebywał. Grę w ataku Blazers przejął Damian Lillard, ale zanim rzucił 16 punktów w 4 kwarcie, guardzi Blazers w pierwszych 12 mniutach mieli 3 przechwyty i kontrolowali kontry, po których Blazers zdobyli 9 punktów (15 w całym meczu).

Lillard nie miał przed sobą obrońcy w tym meczu, a obrona Lakers, bądź to co Byron Scott pieszczotliwie nazywa obroną w Los Angeles, nie musiała nawet reagować, bo Blazers sami mogli przegrać ten mecz. Trafili tylko 25% niekontestowanych rzutów. Wesley Matthews nie był sobą, po tym jak w pierwszej kwarcie niebezpiecznie podkręcił kolano. Byłem wtedy jak rzućmy wszytko i dealujmy po Diona Waitersa (a niech Cię Oklahomo). Matthews wrócił jednak do gry, ale trafił tylko 1 rzut z 9 w swoim najgorszym meczu sezonu.

LaMarcus Aldridge miał fantastyczną okazję na season-high przeciwko Carlosowi Boozerowi, ale w 37 minut na parkiecie przez moment nie był panem i lordem mid-range. Z 20 rzutów trafił tylko 8, zdobywając 21 punktów pudłując prawie wszystko od paint do lini za trzy punkty. Po otwarciu meczu rzutem za trzy - szalonym, ale skutecznym - Aldridge trafił tylko dwa rzuty z innej strefy niż ta pod obręczą. 

Blazers trafili zaledwie 40% rzutów z gry, byli lepsi na dystansie dzięki 4 kwarcie, w której po 36 minutach weszli na spodziewaną intensywność w obronie i ataku. W całym meczu trafili 42% rzutów za trzy (4-7 w 4 kwarcie). Niemniej wciąż ten mecz mogli przegrać. Jeremy Lin w crunch-time trafił dwa rzuty wolne i Lakers prowadzili 92-91 na 43 sekund do końca. 

Na 6 minut na zegarze, Blazers przegrywali 7 punktami i powoli robiło się ciepło. Jednak najbardziej clutch człowiek w lidze od czasów (wpisz sobie kogo chcesz), trafił dwa rzuty za trzy w kolejnych dwóch posiadaniach. Później LaMarcus Aldridge pozazdrościł nieco i dobił niecelny rzut Lillarda, a następnie nad Jordanem Hillem trafił swój turnaround jumper z lewej strony. To był two man game fragment. Lillard pracował na zasłonach stawianych przez Aldridge'a, który wychodził z podwojeń w pick-and-pop i oddawał do niego piłkę. Mr. Clutch penetrował i robił z Lakers jeszcze tępsze pachołki - Kobe Bryant siedział w Malibu i notował.

Lillard w 4 kwarcie rzucił 16 z 39 punktów i trafił 8 z 10 rzutów pod obręczą jeszcze raz udowadniając, że ten element ofensywnego arsenału zaliczył spory progres w tym sezonie. Zresztą ty też trafiłbyś przeciwko Lakers.

Nicolas Batum nie przebudził się w tym fantastycznym nowym roku i trafił 3 z 9 rzutów na 8 punktów. C.J McCollum oddał 3 rzuty, Allen Crabbe 1, ale był dobry w obronie i ławka Blazers przetrwała.

Blazers kontynuują serię meczów w Rose Garden i w czwartek grają z Miami Heat o godzinie 4:30.

6 komentarzy:

  1. pdxpl09:16

    Sam Presti nie wytrzymał. Waiters, Durant, Westbrook najwieksze stęzenie ego na m2. Uwielbiam konserwatyzm Olshey'a ;)
    Co do meczu z Lakers. Najwazniejsze, że Matthews przeżył

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot12:47

      OKC po "wzmocnieniu" Waitersem 0-2. Wcale nie będzie im tak łatwo awansować do PO jak się jeszcze niedawno wydawało. Phoenix jakoś nie kwapi się aby przegrywać.

      Usuń
    2. Anonimowy13:07

      okc to najmniejszy problem. martwią mnie spurs na 7 miejscu. ich lepiej ominąć niż grac serie nawet z przewaga parkietu

      Usuń
    3. Behemot14:23

      Z Phoenix też nie byłoby lekko, bardzo trudne match up'y. Zdecydowanie wolałbym Clippers, Houston czy nawet Dallas.

      Usuń
    4. pdxpl14:42

      może tak się zdarzyć, że cala ta walka o jak najwyzsza pozycje w PO na nie wiele sie zda. Zachód jest tak wyrównany nieprzewidywalny , że przewaga i przewaga parkietu moze nie wystarczyć. No, ale lepiej wygrywać i być wyzej niż starowac gdzies z 7-8 pozycji. Dzisiaj przegali DAL, OKC czyli niekoniecznie zmiany dają efekt. Do zmian przymierza się MEM. Mysle , ze sila Blazers moze byc stabilizacja i zgranie

      Usuń
  2. Podobno Blazers są zainteresowani zatrudnieniem J.O'Neala

    OdpowiedzUsuń