10 listopada 2016

Blamaż

Drugi mecz w przeciągu doby, podróż do Los Angeles, niewygodny i "cięty" rywal, kontuzja gracza podstawowej "piątki". W takich okolicznościach przyrody trudno było o optymizm przed pojedynkiem z ekipą CP3. Ale efekt końcowy przerósł największych pesymistów.


Aminu był jednym z najbardziej krytykowanych graczy od początku sezonu, ale "szlachetne zdrowie, nikt się dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz". Jego brak zabrał nawet tradycyjne tegorocznie dobre otwarcie. W efekcie Blazers w tym meczu nie prowadzili ani razu, a do remisu doprowadzili raz: wyrównując na 2:2. Ale czego się spodziewać jak przez pierwsze 10 minut goście zebrali wszystkiego 2 piłki. Pod własną tablica co prawda zbierać nie było co, bo Griffin z Jordanem w dziecinny sposób umieszczali piłkę we właściwym miejscu. Ale już w ofensywie po niecelnych rzutach całego teamu okazji było co niemiara. Nawet nie wymagając zastawiania i walki z nadpopudliwym Jordanem (ten facet wykłóca się nawet przy 40-punktowym prowadzeniu), czasami piłka sama wpada w ręce, ale nawet w takich sytuacjach złapanie jej często przerastało zdolności graczy Blazers. Rzutowo było jeszcze gorzej, niech świadczy o tym fakt, że pierwszy rzut za trzy punkty wpadł do kosza rywala w 19 minucie meczu.

Jeżeli ktoś z polskich fanów zerwał się świtem do oglądania naszych ulubieńców, to spokojnie o 5 rano mógł się jeszcze oddać objęciom Morfeusza. Bo wynik rywalizacji był już rozstrzygnięty na początku II kwarty, gdy deficyt sięgnął 30 punktów. Na litość Clippers liczyć oczywiście nie można było, zadra z kwietniowej rywalizacji tkwi w nich głęboko. W efekcie pod koniec III kwarty na tablicy wyników zagościł "świński remis" 90:45. Twarz Blazers miała ratować "trójca": Napier, The Legend, Layman. -31 na koniec meczu to wszystko na co ich było stać. Jeden z polskich trenerów piłkarskich pewnie z dumą by skonkludował, że IV kwarta zakończyła się wyraźnym zwycięstwem.

Po dziewiątym meczu sezonu można skwantyfikować cały szereg felerów zbudowanej za duże pieniądze drużyny. Piszecie o tym konkretnie w komentarzach, więc na razie to zostawmy. Większym bowiem problemem może stać się układ sił na Zachodzie. Na dziś wygląda, że co najmniej cztery drużyny są poza zasięgiem. Liczenie, że co roku LAC będą miały problem w play-off jest złudne. Powtórzenie ubiegłorocznych osiągnięć staje więc pod coraz większym znakiem zapytania. A przecież chyba nie po to podpisywano rekordowe kontrakty żeby było gorzej ...

10 komentarzy:

  1. Zgadzam się z tytułem -tak blamaż,ale w kontekście sędziowania.w pierwszej połowie było ono SKAN-DA-LICZ-NE.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się cicho tytułu-to był blamaż.Ale co mieli zrobić grając w piątkę przeciwko ósemce (5+3 sędziów).Zwłaszcza w pierwszej połowie sędziowanie było SKANDALICZNE

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy12:59

    kto jest tą czwarta ekipa z którą nie mamy szans.
    Ja liczę GSW, Spurs i LAC. Kogo pominąłem ?

    tak czy inaczej bez wymiany konsolidacyjnej o której tak się ostatnio czyta nie mamy czego szukać w PO od II rundy , bo pod koszem nie istniejemy w ogóle. Ciekawe ile prawdy jest w tych plotach o DMC.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Anonimowy14:12

      ale dlaczego ? te ich 6-2 wynika raczej z łatwiejszego terminarza na początku. Po za tym im dalej w las tym będzie gorzej , przecież oni tam mają jednego sensownego na ławce ( Kanter ). Na pewno nie są po za naszym zasięgiem. My , oni i Utah to będę miejsca 4 5 6 tylko cholera wie w jakiej kolejności ;) pozdrawiam

      Usuń
    2. Anonimowy16:17

      @up
      Naprawdę myślisz z taką grą mamy jakiekolwiek szanse z Oklahomą? Russel i spółka rozniosą nas w pył. Zgadzam się absolutnie - czwórka narazie poza zasięgiem, o 5 miejsce tez będzie zapewne bardzo trudno. To dopiero początek sezonu, ale z taką grą nie mamy czego szukać.

      Usuń
  5. nie minął pierwszy miesiąc sezonu, cierpliwości. personalnie i match-upowo tylko GSW i LAC są mocniejsi. SAS i OKC maja swoje ograniczenia i mankamenty, poczekajmy do bezpośrednich starć z nimi. i w ogole poczekajmy , 9 meczow to chyba za mało, aby cokolwiek przesądzać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Behemot17:35

      Dokładnie. A przy okazji myślę, że z OKC to nawet na dziś spokojnie wygrywamy serię do 7 meczów.

      Usuń
  6. Anonimowy20:29

    Do wymiany za dmc proponują Turnera,Leonarda i Mo ale oni chcą gwiazdę za gwiazdę / Mccoluma.Greg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy21:50

      No kurde Mo bedzie gwiazda.
      Mogli by dorzucic Crabbea i Plumlee.

      Karol PTB

      Usuń